Jeszcze błąd – czy już zmiana?

Autor: Sylwia Zielińska

Gdy rozpoczynamy naszą przygodę z językiem japońskim i dowiadujemy się, jak wyglądają rzeczowniki, przymiotniki i czasowniki, okazuje się, że mają one swoje konkretne formy twierdzące i przeczące. Przykładowo, przymiotnik „gorący” - atsui (暑い) - w przeczeniu będzie wyglądał następująco: atsukunai (暑くない). Natomiast czasownik w formie prostej, słownikowej, brzmiący iku (行く) - “iść” w przeczeniu będzie wyglądał w ten sposób: ikanai (行かない). Obie te odmiany, z twierdzenia w przeczenie, nie są takie same i nie należy ich pomylić. Jednak stosunkowo często zdarza się, że obcokrajowcy uczący się języka japońskiego mylą te dwie formy i przy zaprzeczeniu przymiotnika „gorący” wyjdzie im atsukanai, przez a, nie przez u, jak byłoby poprawnie. I właśnie ten - wydawałoby się - błąd zainteresował mgr Ewę Krassowską-Mackiewicz, założycielkę Wydziału Kultury Japonii na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych i wykładowczynię języka japońskiego. Dlaczego? Bo tę formę, niewątpliwie niepoprawną pod względem gramatycznym,  sensei usłyszała nie od uczącego się języka obcokrajowca, lecz od rodowitego Japończyka. Mnie również zaintrygowało to zjawisko.

Kilka dni później, jak gdyby nigdy nic oglądałam japońską dramę na Netflixie. Była to drama z bieżącego roku o tytule „Kotchi muiteyo Mukai-kun” (”Turn to Me Mukai-kun”). Zazwyczaj japońskie dramy oglądam z dużą uwagą, wsłuchując się w język i wyłapując różne rzeczy. I wtedy we mnie uderzyło, jak grom z jasnego nieba: główny bohater, tytułowy Mukai-kun, użył słowa zurukanai! Jest to w rzeczy samej niepoprawne zaprzeczenie przymiotnika brzmiącego zurui (oznaczającego „niesprawiedliwy”, „nie fair”). Poprawne zaprzeczenie tego przymiotnika brzmiałoby zurukunai.

Z czego wynika ten fenomen i jak duży wpływ ma już na język japoński, skoro nawet pojawił się w serialu, nie jako błąd, lecz normalnie użyte słowo? Na ten moment nie mam odpowiedzi na to pytanie. Jednak wspólnie z mgr Ewą Krassowską-Mackiewicz ustaliłyśmy pewne prawdopodobne powody. Pierwszym z nich mogłaby być szeroko pojęta zmiana języka i dostosowywanie go do szybkiego życia. Szczególnie mam tu na myśli młodych ludzi, którzy niekoniecznie będą zwracać uwagę na poprawną wymowę, gdyż zależy im zazwyczaj na jak najszybszym przekazaniu informacji. Zatem możliwe, że zwyczajnie łatwiej i szybciej jest powiedzieć atsukanai niż atsukunai.

Jednak powyższa teoria nie jest jeszcze aż tak ciekawa i skłaniająca do zastanowienia, jak druga hipoteza, która ma związek z uczącymi się języka japońskiego obcokrajowcami. Jak już wspominałam, proste zaprzeczenie czasownika i przymiotnika może wydawać się bardzo podobne w języku japońskim, więc obcokrajowcom dość często zdarza się popełnić błąd i pomylić te konstrukcje. Dodatkowo coraz więcej mówi się o napływie turystów do Japonii po otwarciu granic po pandemii. Czy to możliwe, że Japończycy podłapali niektóre błędy obcokrajowców uczących się ich języka i sami zaczęli ich używać? Być może uznali je za swego rodzaju uproszczenie, które zwyczajnie łatwiej jest wymówić i używają ich świadomie? Bądź też, całkowicie o tym nie myśląc, niektórzy Japończycy osłuchali się z błędną formą na tyle, że odruchowo zaczęli z niej korzystać?

Jedno jest pewne: wrażliwe na zmiany w języku ucho jest w stanie wychwycić pewien trend. Na ten moment nie wiadomo, czy jest to tylko chwilowa moda, czy początek trwałych zmian. Nam, obcokrajowcom i osobom uczącym się japońskiego, pozostaje jedynie obserwować oraz - w miarę możliwości - używać poprawnych form gramatycznych.

Zobacz koniecznie pozostałe wpisy